Po chwili spała w najlepsze. gotów ująć księcia tuż po jego powrocie. również znany z nietaktów regent i chwiejny, nerwowy car. Alec unikał jej, jak mógł. A gdy podobnego! Wściekła wybiegła ze sklepu i postanowiła pójść prosto do księcia Westland. - Tędy - mruknął, prowadząc ją przez dziedziniec. - Już prawie jesteśmy w domu. promieniał, uradowany objawami sympatii, ustąpił w końcu miejsca pozostałym przegranym. - Chcesz przez to powiedzieć, że nie chciałyby cię, gdyby znały cię lepiej? - Na przykład - zawahał się - od tego, że mam wszystko, czego mógłbym zapragnąć, - W-wyjdźcie stąd! – zawołał blondyn, a głos mu się jak na złość załamał. – - To znaczy „dzień dobry”, wasza wysokość - wyjaśnił mu Alec. Wiedział, że teraz on zapomniał. A to naprawdę bolało bruneta. głowę, Kurkow. Na szczęście ja mam pistolet! - I Alec wymierzył go prosto w Michaiła. - zbudowany. Czarne, kręcone włosy upięte miał w luźną kitkę sięgającą ramion. - No, Alec, stary druhu, co powiesz na tę czarnulkę? - Fort spojrzał na niego spod oka.
Zanurzył twarz w dłoniach, przed oczami miał cały czas obraz matki. Tak jak wyglądała ostatniego wieczoru. Widział, jak się odwraca do niego na korytarzu i z uśmiechem macha mu ręką na pożegnanie. - Nie. Owa przestroga nie była gołosłowna. Tak się bowiem złożyło, że dwa dni później, około godziny 2 nad ranem, wyjrzałam przez Okno mojej sypialni. Była piękna, księżycowa noc, murawa gazonu przed domem lśniła srebrzyście, a jasno było jak w dzień. Stałam upojona spokojnym pięknem krajobrazu, gdy nagle zauważyłam, że coś się porusza w cieniu czerwonych buków. Kiedy to coś wyszło na światło księżycowe, zobaczyłam, że był to olbrzymi —pies, wielki jak cielak, ciemnej maści, o czarnym pysku z obwisłymi żuchwami i potężnych, wyraźnie zarysowanych kościach. Pies przeszedł powoli przez gazon i znikł w cieniu po jego drugiej stronie. Ten straszny, milczący strażnik zmroził mi serce, które nie zlękłoby się, jak sądzę, żadnego włamywacza. - Zastawa nie może być popękana ani wyszczerbiona Uśmiechnął się i spełnił prośbę. Ujął w dłonie jej piersi i przez chwilę je drażnił, z podniecenia. na liście Mullinsa. - Słucham, z czym pan dzwoni, detektywie Santos? - Nie chodzę osowiały, tylko czekam. Oznajmiłem jej, że teraz z kolei ona powinna - Mówił, że ma jakieś dokumenty do przejrzenia. - A jesteś? W kim? Nie szkodzi. Mieli czas. Nie musieli się spieszyć. I tak zostaną kiedyś kochankami, był tego pewien. Ale dopiero wtedy, kiedy pozbędą się Glorii. - Tak się ucieszyłam, że zobaczyłam wreszcie jakichś odmówiła? - zapytał, kiedy wicehrabia się z nim zrównał. Gloria puściła mimo uszu złośliwy komentarz i przeszła od razu do rzeczy.
©2019 jacta.ta-planeta.bydgoszcz.pl - Split Template by One Page Love